wtorek, 8 maja 2012

rozdział 5


 CZYTASZ - SKOMENTUJ :)

*oczami Niall’a*
 Wróciłem do reszty.
- znalazłeś ich? – pierwszy zapytał Liam
- nie. Nie wiem gdzie są.- skłamałem.
- a na tarasie szukałeś? – Gdy Madzia to mówiła, do pokoju weszły zguby.-  a już są.
- szukaliście nas? – Ala zwróciła się do nas
Odpowiedzieliśmy jej, że tak. Włączyliśmy sobie następny film. Tym razem było to łzawe romansidło, bo Harry nalegał. Ja ciągle myślałem o jednym. O brązowookiej brunetce.
- ej! Niall! Słuchasz nas w ogóle? – poczułem jak ktoś uderza mnie w ramie – obudź się! Wróć do żywych! – tak. To Liam mnie „dugał”.
- sorki, zamyśliłem się. O czym rozmawiacie? – zapytałem zdezorientowany.
- będziemy grać w pytania hahah – Lou się wydarł. – siadaj bliżej nas! – zwlokłem się z kanapy i usiadłem do reszty w kółku. Tak jak w przedszkolu.
-  ale kręcimy butelką, żeby każdy pytał i odpowiadał – Zayn… te jego mądrości i rozkminianie życia… uhh – pierwszy Harry.
Loczkowaty zakręcił butelką i wypadło na Zayn’a.
- hmm… mulacie ty nasz… powiedz mi, co robiłeś z Alą na tarasie? – Harry śmiesznie ruszał brwiami.
- gadaliśmy.. a coś ty myślał?.... Harry!! Ty zboczuchu jeden!! – Zayn rzucił się na Harrego.
*oczami Aliny*
Gdy chłopcy przestali się bić, kręcił mulat.  Co chwilę zerkałam na Niall’a, który był jakiś przygaszony, smutny… odkąd wyszłam z Zayn’em pogadać. Nie wiem co się stało. Może z nim pogadam.
- Niall, co jest ? – zapytałam go, gdy usiadłam koło niego – eej? Tylko nie mów, że nic, bo to widać.
- eee… gorszy dzień.. – on sobie myśli,  że ja ślepa jestem czy coś?! – nie przejmuj się mną.
- rozumiem, może nie chcesz o tym ze MNĄ gadać, ale masz chłopaków. Jak się wygadasz to będzie Ci lepiej. – posłałam mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił.
- Słuchajcie dziewczyny – wstał Liam – musimy się pożegnać, bo przez tydzień nie  będziemy się widzieć. Mamy mini trasę koncertową. – chłopcy zaczęli jakiś taniec szczęścia. Nawet blondasek się „obudził”. 1D musieli się zbierać spakować i wyspać. Pożegnałyśmy się. Ogarnęłyśmy salon, kuchnię, poszłyśmy  się umyć i spać, bo gdy skończyłyśmy było już po północy.
Rano obudziła mnie Madzia, która wskoczyła na moje łóżko, wrzeszcząc „najlepszego! Sto lat!”
A no tak… moje urodziny. Podniosłam się do pozycji siedzącej, a Madzia położyła mi na kolana laptopa.
-już 12?! – przestraszyłam się – aa tak właściwie to po co mi laptop?? – popatrzyłam  się na nią
- pogadasz z ludźmi na skajpaju! – rzuciła we mnie szczotką do włosów – poczesz się, bo się przestraszą! – wybiegła z pokoju. Usłyszałam dźwięk zawiadomienia, że ktoś chce ze mną się połączyć. „Chłopcy” ? na moim koncie… skąd ona zna moje hasło?! Przyjęłam rozmowę. Zobaczyłam nikogo innego jak piątkę znajomych twarzy.
- Heeej!  -pomachałam do kamerki.
- Siemka!! – chłopcy powtórzyli mój gest i  zaczęli śpiewać „happy birthday”
- skąd wiedzieliście?- zapytałam się ich – zgaduję… Madzia? – pokiwali przecząco głowamy – to jak? Ja nic wam nie mówiłam z tego co pamiętam. Więc jak?
- Niall się dowiedział, a my ustaliliśmy z Madzią szczegóły – oznajmił mi loczek.
- a no tak… blondynek wiedział – zaśmiałam się. – dzięki wielkie. Już dojechaliście?
- nie. Siedzimy aktualnie w busiku – znowu loczek – o 16 mamy koncert. Oglądajcie w telewizji, będzie na żywo!! – znowu ich taniec szczęścia. – my musimi już iść. Dojechaliśmy akurat i od razu na próbę. Pa !- pomachali na pożegnanie.
Wstałam i ogarnęłam się, potem poszłam na śniadanie… dobra, na obiad bo  była już 13:30. Pogadałam z Magdą, bo ostatnio nie było czasu. Nim się obejrzałam była już 15:55. Wstałam i poszłam do kuchni. Z zamrażalnika wyciągnęłam 2 opakowania lodów, wzięłam łyżeczki i podreptałam do salonu. Dosiadłam się do przyjaciółki. Włączyłyśmy kanał, na którym miał być koncert. Jakiś facet zapowiadał ich i PRÓBOWAŁ być śmieszny… znaczy ludzie się śmiali, ale to był francuski humor, bo tam właśnie koncert się odbywał.
Koncert się zaczął. Chłopcy zaśpiewali „One thing” , „stole my heart” i kilka innych piosenek. Gdy zbliżał się koniec, muzyka ucichła. Cała piątka podeszła do przodu a głos zabrał Harry.
- Dzisiaj jest szczególny dzień dla pewnej osoby. Mimo krótkiej znajomości, znaczy dla nas dużo. Chłopcy – zwrócił się do reszty na co oni zbliżyli się do loczka. Wzięłam do ręki butelkę z colą i zaczęłam pić. Gdy wszyscy krzyknęli „ Sto lat Alinko!” poplułam się napojem. Zaczęli śpiewać „happy birthday”, po chwili dołączyły się do nich fanki. Ja siedziałam z mokrą bluzką i otwartą gębą wpatrując się w ekran. Gdy skończyli zaczęłam jak głupia skakać po całym pokoju i darłam się, że oni są cudowni. Koncert się skończył, ja się uspokoiłam. Madzia powiedziała mi, że kręciła moją reakcje bo o wszystkim wiedziała. Postanowiłam zadzwonić do chłopaków, ale oni mnie wyprzedzili.  Dziękowałam im i powtarzałam, że są cudowni.
Około 19 do domu wrócił mój brat i Sara. Rzuciłam się na szyję Mateuszowi. On złożył mi życzenia i wręczył małą torebkę z prezentem. W środku były 2 pudełeczka. W pierwszym była zwykła, srebrna bransoletka (http://t1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcSGHMcvDJKqjaPXz96RqMIXdmXpY6JvpkdGt5m1PaEM_PxS94lkiriMyOQp) a w drugim 5 zawieszek w kształcie ciastek (http://im3.modna.pl/f6/0b/bransoletki_f60b4f5cd69b9436bc6d3724221aa31e-max.jpg) . Podziękowałam mu. Usłyszałam dzwonek telefonu. Mama. Odebrałam. Porozmawiałam z rodzicami, złożyli mi życzenia, wypytali co się dzieje i opowiedzieli z się wydarzyło w Polsce. Pożegnałam się z nimi.
- młoda, przebierz się i wychodzimy!- mój brat wrzasnął mmi do ucha
- czy ciebie posrało?! Drzyj się głośniej! – odpowiedziałam mu tym samym – a gdzie wychodzimy??
- zabieram cię na spacer do parku, potem hmm… się zobaczy. Chcę z tobą pogadać bo ostatnio nie ma czasu. No! Zbieraj się już! – oznajmił Mati.
Przebrałam się w szare rurki, fioletowo-niebieską, luźną bluzkę na krótki rękawek, do tego niebieskie Vansy.
Na spacerze porozmawialiśmy sobie tak jak dawniej. Potem poszliśmy na lody. Ja czekoladowe a mój brat miętowe. Wróciliśmy do domu o 22:30 więc Madzia i Sara już spały. Ja poszłam wziąć prysznic i zrobiłam to samo co dziewczyny.
Przez te parę dni rozmawiałyśmy z chłopakami przez  telefon, a oprócz tego gadałam z Zaynem. On jest moim przyjacielem. Takim.. takim prawdziwym.

*oczami Niall’a*
Kurde… staram się chować zazdrość. Myślałem, że to minie, ale nie. Nic nie mija. A najgorsze jest to, że ona kręci z Zaynem. Niby nic nie mówił mi o tym, ale te ich pogadanki wieczorne.. dobra nocne, które trwają nawet 2 godziny coś muszą znaczyć. 

____________________________________________________________________________________


Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam, że tak długo!!

Jak wiecie.. nie chciało mi się sprawdzać literówek itd. xdd

Brak weny... tyle powiem... :(

Może wróci już niedługo ! ;)


Pozdrawiam, Alina <3

3 komentarze:

  1. super rozdział ciesze się że dalej piszesz tego bloga życzę weny. Pozdrwiam♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział . Życzę weny . :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział :) To, co zrobili chłopacy na koncercie było słoodkie <3 Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy i zobaczyłam, że miałaś zawiesić bloga. Ale dlaczego? Przecież ty jesteś genialna! Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam i zapraszam do mnie: kartkazpamietnikazyciorys.bloog.pl :*

    OdpowiedzUsuń